Przyszłość, która staje się teraźniejszością pracy
Jesteśmy w ciekawym miejscu transformacji pracy. Pandemia przyśpieszyła proces wdrażania nowych technologii. Zaczęliśmy sięgać po rozwiązania, do których byliśmy do tej pory sceptyczni, lub których implementację odkładaliśmy na później. Powiedzieliśmy „sprawdzam” firmom oferującym rozmaite systemy i aplikacje, weryfikując jakość automatyzacji procesów. I choć przeszliśmy na zdalny model pracy i korzystamy z nowych narzędzi online, trzeba mieć świadomość, że jesteśmy dopiero na początkowym etapie cyfryzacji naszej codzienności.
Od początku pandemii koronawirusa dużą uwagę przywiązujemy do liczb ilustrujących zmiany w naszej codzienności. Jednak jeszcze większe znaczenie niż same statystyki ma jakość zmian – fakt, że nagle cały paradygmat pracy, którego się nauczyliśmy stanął na głowie. Doskonałym przykładem tego jest bankowość. Jeszcze niedawno, w tym sektorze nie do pomyślenia była praca z domu. Okazało się jednak, że dwa tygodnie wystarczyły, aby przeorganizować zespół i wprowadzić nowy tryb, sprawdzający się na dodatek w zmienionej rzeczywistości.
Obcowanie z COVID-19 jest trudnym doświadczeniem, jednak pozwoliło nam na wielką zmianę myślenia, na globalne otwarcie głów przyzwyczajonych do tej pory do powtarzalności świata, do mówienia, że nie warto wprowadzać nowych rzeczy, bo stare bardzo dobrze działają. Pandemia nauczyła nas, że „nowe” można szybko wdrożyć, a po krótkim czasie jesteśmy nawet w stanie do niego przywyknąć i w nim egzystować.
Nowy lider
Należy jednak mieć świadomość, że droga do pełnego wykorzystania możliwości zdalnej, kreatywnej pracy, a właściwie zdalnej współpracy jest jeszcze bardzo długa. Uczymy się jej, budujemy nową etykietę – kiedy kamerka ma być włączona, a kiedy powinniśmy się wyciszyć.
Zupełnie nie sprawdza się już kontrola pracowników, próba rozliczania z czasu pracy, weryfikacja ruchów myszki. Nie możemy spędzać w pracy 8 godzin od 9:00-17:00. Próbujemy oczywiście pracować po staremu w nowych realiach, ale to powoduje, że jesteśmy przemęczeni i mamy dużo więcej stresu. Dlatego ważny jest wellbeing i opieka emocjonalna.
Świat zawsze, niezmiennie potrzebował empatycznych, rozumiejących, mądrych liderów. To się nie zmieniło, ale przez pandemię ekspozycja tych wartości stała się bardziej zgranulowana, wyrazista. Raporty związane ze służbą zdrowia wyraźnie pokazują, że lider w nowej rzeczywistości powinien być wspierający, rozumiejący swoje zespoły, umiejący rozliczać z zadań, a nie z czasu pracy.
W tym miejscu rodzi się obawa, czy część pracodawców wyznających model zarządzania przez kontrolę, będzie potrafiła zmienić swoje podejście. Bez względu na to, jak na obecną chwilę zapatrują się na tę kwestię, prędzej czy później zmusi ich do tego rzeczywistość rynkowa. Świat się zmienia niezależnie od tego, czy się z tym zgadzamy. Jeśli się do niego nie dostosujemy to stanie się on dla nas dysraptywny, a my sami zablokujemy sobie ścieżki rozwoju i obniżymy swoją konkurencyjność. Obecna sytuacja wyraźnie pokazała, że nie powinny istnieć dwie różne perspektywy, dwie różne strony, a pracodawca i pracownik powinni współdziałać. I to jedyna droga.
Na dłuższą perspektywę patrząc nie da się utrzymać zespołów pracujących z ludźmi apodyktycznymi, kontrolującymi, nieempatycznymi. To się naturalnie samo wykrusza. Ludzie pracujący pod presją wiele lat chorują, w końcu zmieniają pracę, lub doprowadzają do zwolnienia lidera.
Różnorodność, czyli klucz do sukcesu
W procesie zmiany trzeba się po prostu zmieniać. To dotyczy nie tylko liderów. Jeśli odrobimy zadanie domowe w warstwie zarządzania, nauczymy się uczciwie rozmawiać ze sobą i egzekwować od siebie wykonanie zadań, a nie z minut i godzin pracy, będziemy mieli szansę pracować w prawdziwej elastyczności. Dotyczy ona także naszych współpracowników i przełożonych.
Kluczem do dzisiejszego świata jest różnorodność. To bardzo ważne, żebyśmy brali ją pod uwagę. Mamy wiele możliwości – pójść do biura, korzystać z technologii we własnym domu czy formuły hybrydowej, w zależności od potrzeb i nastroju. Są osoby samotne, którym brakuje kontaktu z innymi ludźmi i zwyczajnie lepiej performują w fizycznym kontakcie z innymi. Są pracownicy, którzy skupiają się wyłącznie sami w ciszy własnego pokoju. Są też rodzice z dziećmi, które czasami chciałyby popracować w biurze, a czasami być ze swoimi pociechami. Pozwolenie na różnorodność daje szansę zoptymalizowania efektywności całych zespołów.
Ramię w ramię z technologią
Technologie to obszar, który dynamicznie się rozwijał niejako obok nas, ale dopiero teraz świat zaczął ich masowo potrzebować. Dało nam to szansę zbliżyć się do nich i się z nimi oswoić. Pewne aspekty technologii stały się w krótkim czasie niezwykle istotne. Badania Microsoftu pokazują, że w ciągu najbliższych pięciu lat, 53% pracowników będzie musiało mieć jakąkolwiek wiedzę o sztucznej inteligencji, żeby móc mieć pracę w średnich i dużych organizacjach.
W tej chwili nietechnologiczne obszary w organizacji jak sprzedaż, marketing czy HR muszą być wyposażane w odpowiednie oprogramowanie, aby firmy mogły zachować przewagę rynkową. Wartość danych we współczesnym świecie powoduje, że bez analityka BIG DATA i specjalisty od AI współczesny HR nie powinien istnieć. Kompetencje technologiczne, które jeszcze 10 lat temu były niepotrzebne, dzisiaj są absolutnie niezbędne.
To jest coś na co powinniśmy się otworzyć. Analizując dane, łatwo zaobserwować, że zespoły automatyzujące monotonne procesy poprawiają swoją efektywność i skupiają się na najważniejszych aspektach swojej pracy.
Zawsze znajdą się osoby, które nie będą chciały nowego świata. Ale musimy postawić sobie sprawę jasno – jego nadejścia nie da się zatrzymać. Nie jest w naszej jest to gestii. Możemy spróbować się do niego dostosować, albo sabotować rozwój technologii i wtedy cała nasza organizacja na tym straci. A jeśli mądrze do tego podejdziemy – możem mieć wpływ na rozwój.
Dziś na technologii znają ludzie, którzy ją tworzą. W związku z tym pojawia się pytanie – czy chcemy żyć w świecie, który zbuduje dla nas ktoś, kto może nie rozumieć naszych potrzeb? Czy nie lepiej jest otworzyć się z ciekawością na te obszary i zastanowić jak możemy wpłynąć na rozwój tego świata technologicznego w takim kierunku, żebyśmy mieli dobre życie za 10 lat?
O zagrożeniach technologicznych mówi się bardzo wiele. Natomiast rzadko wspomina się, że sztuczna inteligencja służy ludzkości w mało oczywistych obszarach jak choćby liczą żubry w Białowieży, co pozwala nam się lepiej nimi opiekować.
Sundar Pichai prezes zarządu Google, czy Satya Madella dyrektor generalny Microsoft, oraz inne osoby wytyczające kierunek rozwoju dzisiejszego świata, mówią, że w perspektywie następnych 10 lat będziemy się spotykać z dwoma rodzajami organizacji: takie, które mają w DNA sztuczną inteligencję oraz takie, które zbankrutowały. 10 lat to niedługi horyzont czasowy na wdrożenie głęboko do DNA organizacji takich skomplikowanych procesów, i jednocześnie poprowadzenie ich tak, aby szły z nami ręka w rękę.
Artykuł oparty na fragmentach debaty „Balansowanie w nowej rzeczywistości, czyli wyzwania stojące przed pracownikami”, która odbyła się w trakcie konferencji Teta sessions 4U. Posłuchaj całej konferencji! Kliknij tutaj